MENU NOWE1

BIKE TOUR: Francja, Obserwatorium astronomiczne


Po długich negocjacjach udało mi się namówić mojego T. na wpis - zapraszam do lektury :))

Lazurowe wybrzeże to idealne miejsce na jednodniowe wycieczki. Wbrew powszechnemu przekonaniu nie tylko wybrzeże (fr. Littoral) warte jest zobaczenia, ale także "wnętrze regionu" (fr. L'arrière-pays). Dla rowerzystów nie lubiących towarzystwa zmotoryzowanych turystów, szczególnie w okresie kwiecień-październik,  polecana jest ta druga opcja. W górach (trzeba pamiętać, że na LW wszystko co nie leży zaraz nad morzem jest już w górach ;) ruch samochodowy - zwłaszcza ten turystyczny jest zdecydowanie mniejszy.

Dziś opiszę jedną z takich jednodniowych wycieczek. Czy najciekawszą - pewnie nie. Czy z najpiękniejszymi widokami - pewnie również znalazłyby się ciekawsze. Na pewno jednak rzadko uczęszczaną, gdzie nie tylko ruch samochodowy, ale również kolarski jest mniejszy niż na innych trasach.


Głównym celem mojej wyprawy jest jedno z obserwatoriów astronomicznych, znajdujące się na płaskowyżu, na wysokości trochę powyżej 1300m. Po moim ostatnim wpisie cel mógłby się wydawać trochę mało ambitny, ale jak się później okazało widoki zrekompensowały brak na liczniku  2000 m n.p.m. Wycieczkę rozpocząłem nad morzem z samego ranka przy pięknym bezchmurnym marcowym niebie. W miarę wspinaczki na pierwsze wzniesienia z każdymi metrami w górę i w dal temperatura zaczęła drastycznie spadać, aż dojeżdżając do Châteauneuf-Grasse... spadł deszcz. Tak, tak - nawet na LW nie należy zapominać, że pogoda w górach jest nieprzewidywalna.



Châteauneuf-Grasse a właściwie karkołomny podjazd do tego miasteczka jest dla tutejszych rowerzystów symbolicznym końcem nadmorskich pagórków i początkiem właściwych gór. Tutaj większość moich francuskich kolegów robi sobie przerwę na francuskiego croissanta albo pain au chocolat zanim wyruszy w jedną z 4 możliwych dróg jakie odchodzą z miasteczka :)


Ja wybrałem wspinaczkę do wioski Gourdon. Wioska ta jest często odwiedzana przez turystów ze względu na swoje usytuowanie na skraju skarpy, z której można podziwiać dolinę rzeki Loup, a przy dobrej pogodzie (której ja niestety nie doświadczyłem) również morze. Sama wioska to kilka wąskich uliczek i urokliwe kamienne domki - typowe dla tutejszej górskiej zabudowy.




Za Gourdon wspinaczkę kontynuowałem drogą D12 w kierunku przełęczy Ecre. Tutaj ruch samochodowy zanikł niemal całkowicie. Kolejne kilometry upływają na mozolnym zdobywaniu kolejnych dziesiątek, setek metrów w otoczeniu kamienistych górskich zboczy, w towarzystwie pasących się kóz i owiec. 


Za przełęczą krajobraz zmienia się nie do poznania. Zamiast kolejnej doliny i skalistych zboczy rozciąga się... płaskowyż z mieniącymi się w oddali górskimi szczytami. Po szybkim (i krótkim) zjeździe z przełęczy znajduje się na rozległej polanie otoczony ze wszystkich 4 stron górskimi wzniesieniami. Na jednym z takich wzniesień widać już obserwatorium. Wystarczy jeszcze tyko przejechać kilkanaście kilometrów po płaskowyżu i na koniec wspiąć się kolejne 200m by znaleźć się jakby na... innej planecie.


Obserwatorium to właściwie kilka białych budynków i kopuł rozsianych po kamienistym wypłaszczeniu połączone cienkimi nitkami asfaltu. Dookoła widać tylko chmury, góry i kamienie. Przejeżdżając obok jednego z takich budynków znalazłem informację o możliwości jego zwiedzenia za opłatą - ale tylko w niedzielę po południu.





Powrót przez płaskowyż zaplanowałem równoległą drogą do tej którą przyjechałem i mogę ją polecić każdemu kto się w te regiony wybierze. Z pozoru wąska linia na mapie biegnąca niecałe 2 km od drogi którą przyjechałem, zapewnia kolejną porcję niezapomnianych widoków. Dalej owszem jedziemy łąkami, ale tym razem są one usiane białymi kamieniami tworząc w blasku słońca (pogoda w górach już mówiłem jest nieprzewidywalna ;) niesamowitą scenerię wartą zobaczenia.

Od przełęczy wracałem jednak tą samą drogą pędząc w dół z zawrotną prędkością. Dobrze jest wyruszyć z samego rana. Podczas powrotu mijasz wszystkich innych kolarzy, którzy wybrali tę samą trasę i dopiero rozpoczynają wspinaczkę. A Ty masz już tą satysfakcję, że przełęcz zdobyłeś i to co najcięższe za Tobą.







10 komentarzy:

  1. Piękne zdjęcia, jednak te francuskie miejscowości maja coś w sobie podobnego, byłam w Carcassonne i muszę przyznać, że uliczki są bardzo podobne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam ten francuski klimat :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe widoki, aż kręci się w głowie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie było zobaczyć "wnętrze" Lazurowego Wybrzeża, nawet nie wiedziałam, że może ono tak wyglądać (czytaj: tak górzyście), piękne krajobrazy :)

    http://crafty-zone.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Widoki bajeczne. Pięknie!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne jest to miasteczko. Przepadłabym tam z aparatem na cały dzień. W obserwatorium - kolejnego dnia. :-)

    OdpowiedzUsuń