Większość z nas ma listę miejsc, które chciałby odwiedzić. Moim marzeniem była Ameryka Południowa. Od
zawsze chciałam również zobaczyć prawdziwe, aktywne wulkany. Jak to połączyć? Oczywiście w Ekwadorze! A
skoro mam być już na środku świata, to zaledwie dwie godziny lotu będą dzielić
mnie od wysp, które chyba każdy podróżnik chciałby zobaczyć na własne oczy –
Galapagos. Tak, marzenia się spełniają. W te wakacje spędziłam cudowny miesiąc
w Andach, dżungli i nad oceanem Spokojnym. A szczególne 7 dni minęły na rajskim
pobycie na wyspach Galapagos, o których będzie dzisiejszy wpis. Juhuuu :)
Piaszczyste
plaże, wulkaniczna lawa, lazurowa woda i zwierzęta, które są na wyciągnięcie
ręki. Galapagos to miejsce życia dziesiątek endemicznych gatunków roślin i
zwierząt. To tu znajdziecie olbrzymie żółwie leniwie spacerujące po drodze,
niebieskonogie głuptaki tańczące swój taniec czy lwy morskie wylegujące się na
ławkach, a do tego iguany opalające się na ulicach i pelikany przelatujące tuż
nad głowami. Cudo! Pływanie z rekinami, pingwinami czy płaszczkami też jest na
porządku dziennym. Galapagos to inny świat, w którym zwierzęta żyją obok ludzi.
Bezpieczne.
Jeżeli myśleliście kiedyś o tym kierunku, to
zapewne martwiliście się o koszty takiego wyjazdu. Fakt na Galapagos trudno
dotrzeć, a na miejscu jest drogo. Ale wiecie co, nigdy nie żałowałam ani
złotówki, jaką wydałam żeby tam się znaleźć. Jeżeli się wahacie, to mogę Was
zapewnić, że warto. A jak wszystko przygotować od strony praktycznej,
przeczytacie poniżej. Zapraszam do lektury!
JAK SIĘ DOSTAĆ NA GALAPAGOS + PIERWSZE OPŁATY
Na Galapagos
można się dostać z lotniska w Quito lub Guayaquil. Najtańsze loty na Wyspy Żółwie
znajdziecie w liniach Latam. Niestety loty te są często opóźnione lub odwoływane.
Także ja polecam Aviancę, którą leciałam :) Bez względu na linię, na lotnisku w
Quito czeka Was szczegółowa kontrola bagaży. Na wyspy nie wolno wwozić świeżego
jedzenia, ani roślin. Zabroniony jest również przewóz zwierząt. Jeszcze na
lotnisku płaci się $20. Następnie po wylądowaniu obowiązkowa jest opłata za
wejście do Parku Narodowego $100 od osoby. Obywatele Ekwadoru i mieszkańcy niektórych
państw Ameryki Południowej mają zniżki. Ja lądowałam na lotnisku na Baltrze, z którego
obowiązkowo trzeba wziąć lotniskowy autobus, aby dostać się na prom, a
następnie dopłynąć na Santa Cruz – główną wyspę, ze stolicą Puerto Ayora.
Opłaty $5 + $1, dodatkowo $25 za taksówkę z promu do miasta :)
PUERTO AYORA NOCLEGI + AGENCJE TURYSTYCZNE
Śmiałam się z
naszych znajomych (Ekwadorczyków), którzy twierdzili że koniecznie musimy
zarezerwować noclegi przed przyjazdem. Na różnych blogach przeczytałam, że
znalezienie czegoś na miejscu nie jest problemem. Powiem Wam szczerze, że po
przyjeździe byłam im wdzięczna, że zrobiliśmy rezerwacje na booking.com.
Sierpień okazał się miesiącem obleganym nie tylko przez amerykańskich turystów,
ale również przez miejscowych. Po pierwsze – nigdzie nie było widać kartek
„wolne pokoje”, a rezerwacje internetowe najczęściej nie były aktualizowane. Po
drugie – na Galapagos szkoda jest zmarnować każdej minuty. Jest tu tyle do
zobaczenia, że spędzenie popołudnia na szukaniu noclegu jest po prostu głupotą.
Warto również zarezerwować wycieczki na najbardziej oblegane kierunki jak
Bartolome czy North Seymour już z domu (tego nie byliśmy świadomi:) ).
W Puerto Ayora na
każdym rogu znajdziecie agencje turystyczne oferujące rejsy na snorkeling,
trekking czy wycieczki typowo na obserwację zwierząt. Jako że całe Galapagos to
jeden olbrzymi park narodowy, jest tu bardzo mało miejsc które można zwiedzić
samemu. Dlatego też wybór dobrej agencji to podstawa. Nasza – Gala Adventures
spisała się na medal. Byliśmy zachwyceni każdą z wycieczek. Ale o nich już poniżej…
NASZ PLAN
1 dzień
Popołudniowy
przyjazd do Puerto Ayora. Spacer po mieście. Rezerwacja wycieczek.
2 dzień
Całodniowy snorkeling (mój pierwszy raz w życiu!). Z Puerto Ayora
popłynęliśmy pod Isla Pinzón, gdzie odbywał się pierwszy snorkeling.
Przyzwyczajenie do maski trwa około 5 – 10 minut, ale uwierzcie warto. Na moim
pierwszym snorkelingu pływałam z żółwiami i lwami morskimi wśród ławic
złożonych z setek ryb. Do tego widziałam rekiny, i to nie takie „baby sharks”,
tylko dorosłe osobniki około 1,5 - 2 m. Cudowne przeżycie. Po około 1,5
godziny, łódką przepłynęliśmy w kolejne miejsce do snorkelowania. I tu powtórka
– ryby, koralowce, żółwie. Po lunchu na jachcie (w cenie wycieczki) zrobiliśmy
ostatnie pływanie, w pobliżu plaży. Tu mogliśmy zobaczyć całą żółwią rodzinę i…
płaszczki! Do tego wyszliśmy na brzeg, podziwiać morskie iguany, które
znajdziecie tylko tu, na Galapagos. A jakby tego było mało, w drodze powrotnej na Santa Cruz, udało nam się zobaczyć wieloryby - mamę z dzieckiem. Jeden z najpiękniejszych widoków w życiu :))
3 dzień
Trekking po Santa
Cruz
Na Santa Cruz
trzeba udać się w trzy miejsca: Darwin Station (centrum z żółwiami z
Galapagos), German Beach z Las Grietas oraz Tortuga Bay.
W Centrum Darwina
można zobaczyć jak na Galapagos odnawia się populację żółwi. To tu znajdziecie
ponad 100-letnie okazy, jak i kilkutygodniowe maluchy.
German Beach to
niewielka plaża, która na pewno spodoba się najmłodszym podróżnikom. Z kolei
Las Grietas przypadnie do gustu starszym. Z niewielkiego pomostu można tu
wskoczyć do krystalicznie czystej wody, która przedziera się przez wysokie
skały. Z jednego jeziora (technicznie jeziorem to to nie jest), można przedostać się do kolejnego, i
kolejnego. Widoki są piękne! Po kąpieli warto wejść szlakiem jeszcze wyżej,
żeby zobaczyć kanion z góry.
Dojście do
Tortuga Bay zajmuje około 60 min z centrum miasta. Kamienny szlak biegnie wśród
opuncji, karłowatych drzew i traw. Krajobraz nie z tej ziemi. Po dłuższym
spacerze docieramy do pięknej zatoki ze złocistym piaskiem. Piękne widoki
dopełniają grupy czarnych iguan leżące przy plaży. Żeby móc się kąpać, należy
pójść jeszcze dalej nad niewielką zatoczkę z plażą i spokojną wodą. Jest to
świetnie miejsce, żeby popływać i spróbować snorkelingu z własnym sprzętem.
4 dzień
Isabela
Łodzie Santa Cruz
– Isabela kursują 2 razy dziennie. Ja zdecydowałam się na poranną łódkę.
Zwiedzanie Isabeli zaczęliśmy od centrum z żółwiami, które było miniaturą
Darwin Station. Tym razem, dzięki przewodnikowi, nauczyłam się odróżniać różne
gatunki. Po spacerze i szybkich zdjęciach z flamingami przyszedł czas na
Tintoreras. Te niewielkie wysepki, koło Isabeli, słyną z wulkanicznego
krajobrazu. Zastygnięta lawa, niczym czarny pumeks, pokrywa całe wysepki. Na
Tintoreras udało mi się zobaczyć pingwiny z Galapagos, rekiny, lwy morskie i
setki iguan wygrzewających się w słońcu. Po trekkingu, w czasie snorkelingu
spotkaliśmy żółwie i ciekawskie lwy morskie.
5 dzień
Isabela
Isabelę
zwiedzaliśmy na rowerach ($15/dzień). Wybraliśmy trasę do Muro de las Lágrimas.
Postanowiliśmy na początku pojechać do najdalszego punktu - Muro, a stamtąd
wejść na pobliskie wzgórze, skąd rozciągał się świetny widok na wyspę, wulkany
i ocean. Po lekkim trekkingu, ruszyliśmy
w drogę powrotną. Na trasie, drewniane tabliczki informują o punktach
widokowych czy plażach nieopodal szlaku. My zatrzymaliśmy się na kilku z nich. W
jednym z miejsc, przejrzysta woda skusiła nas do kąpieli. Ku naszemu
zaskoczeniu zaczęły nam towarzyszyć dwa lwy morskie, sprawdzające, kto pływa po
„ich terenie”. Kolejnym punktem była plaża Playa del Amor, na której mogliśmy
zobaczyć zastygniętą lawę z dziesiątkami iguan wylegującymi się w słońcu i
plażę złożoną z maleńkich koralowców. Dodam jeszcze, że zarówno w drodze do,
jak i powrotnej po ścieżce, którą jechaliśmy, wędrowały olbrzymie żółwie i
iguany. Cudo :) Po powrocie do Puerto Villamil i oddaniu rowerów, ruszyliśmy w
kierunku portu. Ostatni raz pływaliśmy na Izabeli, w towarzystwie morskich
iguan, pelikanów i lwów.
6 dzień
Dzień szósty był
w całości przeznaczony na North Seymour. Wyspa jest ostoją ptaków. To tu, jak
nigdzie indziej, można spotkać głuptaki czy fregaty. Dziesiątki pisklaków
siedzą na gniazdach tuż nad ziemią, czekając
aż nakarmią ich rodzice. Moim marzeniem było przyjrzeć się z bliska
niebieskonogim głuptakom, a na North Seymour jest ich całkiem sporo. Jeżeli
uwielbiacie zwierzęta, wycieczka na tą wyspę jest obowiązkowym punktem na
Galapagos. W drodze powrotnej, zatrzymaliśmy się na Mosquera Island, gdzie
zrobiliśmy nasz ostatni snorkeling. Mosquera to maleńka wysepka w całości
pokryta piachem. Jest ostoją kilku rodzin lwów morskich. W trakcie pływania
„młodzież” postanowiła się z nami pobawić. Zwierzaki przepływały pod nami,
udawały że płyną wprost na nas, by potem zwinnie zmienić kierunek. Na koniec
jedna ugryzła mnie nawet w płetwę! Było wspaniale :))
7 dzień
Tygodniowy wyjazd
na Galapagos zakończyliśmy ponowną wizytą w Centrum Darwina i krótką wycieczką
na środek wyspy, by podziwiać kratery wulkaniczne. Po południu, z lekkim
smutkiem opuszczałam to cudowne miejsce, marząc żeby jeszcze tu wrócić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz