Rozległe plantacje herbaty,
omszały i wilgotny las tropikalny, a do tego… soczyste truskawki. Zapraszam na
wpis o malowniczym Cameron Highlands – miejscu, które koniecznie trzeba
odwiedzić, podróżując po Malezji.
W Azji południowo-wschodniej
miałam okazję gościć dwa lata temu, postanowiłam, że warto podzielić się z Wami
wspomnieniami z tamtej podróży i postaram się od czasu do czasu wrzucić posta
opisującego tamten region świata. Mam nadzieję, że zachęcę Was do wyjazdu :))
Wracając do tematu :) CH to teren
położony na wysokości ponad 1000 m n.p.m. Region ten, w przeciwieństwie do
tropikalnej części Malezji, wyróżnia niska temperatura, średnio w roku to 18oC
dla mnie idealnie, dla Malajów, przyzwyczajonych do 30 stopni przez cały rok, to już prawie zima ;p Z upalnego Kuala
Lumpur (stolicy Malezji) do CH dostaliśmy się autobusem – uwierzcie, że
kilkugodzinna jazda po serpentynach to było prawdziwe wyzwanie dla mojego
żołądka. Na noclegi najczęściej wybierana jest miejscowość Tanah Ratah, skąd
najsprawniej jest zorganizować tripy do największej atrakcji regionu –
plantacji herbaty. W CH zatrzymaliśmy się na dwa noclegi, co myślę, że jest w
pełni wystarczające. Aby zobaczyć najważniejsze atrakcje regionu, warto
zdecydować się na wykup wycieczki u lokalnych przewodników. Nie wiem czy to
zasługa terminu (koniec września), czy szczęścia, ale udało się nam (mi i T.)
zaliczyć „prywatny” trip land roverem z
miejscowym przewodnikiem. Wybraliśmy opcję obejmującą BOH Tea Plantation&Factory,
Mosy Forest Trekking, Gunung Brinchang (jeden z najwyższych szczytów tamtego
regionu), Butterfly&Insect Farm (tu, jak się okazało, warto udać się z
przewodnikiem – zobaczycie na zdjęciach ;p). Jako że trafiliśmy na dzień, w
którym fabryka herbaty jest zamknięta udało nam się w zamian zobaczyć jeszcze
jedną plantację, napić się lokalnej herbaty i zahaczyć o plantację grzybów i truskawek,
czyli bardzo miły Malaj zapewnił nam opcję maksimum :P
Jeden pełny dzień pozwolił doświadczyć tego co najpiękniejsze – plantacji herbaty o wschodzie słońca,
trekkingu przez mchy tropikalnego lasu, a także krótkiego kursu na temat tego
co w dżungli może nam pomóc, a co… zabić. Zapraszam do obejrzenia zdjęć z
miejsc, które z czystym sumieniem mogę polecić :))
Tea Plantation
Jak się dowiedzieliśmy rodzaj herbaty zależy przede wszystkim od obróbki liści herbaty i tak na przykład herbata czarna to herbata zielona, tyle że poddana procesowi fermentacji.
Dla nas "białych" przyjemność i dobry interes, dla miejscowych ciężka praca za marne pieniądze.
Miła odmiana po upalnej i dusznej dżungli na Borneo.
Do odwiedzenia farmy insektów byłam nastawiona negatywnie, ale dzięki naszemu przewodnikowi (nie pytającemu czy chcemy czegokolwiek dotknąć ;p) okazała się strzałem w dziesiątkę :)
Moje ulubione :D
Pan przewodnik był bardzo zdziwiony naszym brakiem zachwytu na temat truskawek :)
Mimo, że po prawie trzech tygodniach miałam już dość malezyjskiej kuchni, to te specjały "u Hindusa" smakowały cudownie :P
Właśnie po to przyjeżdżają tu rdzenni Malaje:
Po "europejsku" ;p
Mam nadzieję, że choć trochę zachęciłam do przyjrzenia się Malezji, nie tylko tej egzotycznej :)
Wygląda na to,jakbyś przeżyła przygodę życia, te herbaciane pola w Malezji wyglądają przepięknie! :)
OdpowiedzUsuńhttp://crafty-zone.blogspot.com/
Krajobrazy piękne!
OdpowiedzUsuńUdanego dnia ;)
OdpowiedzUsuńhttp://crafty-zone.blogspot.com/
Jej, jak pięknie!
OdpowiedzUsuńNiesamowite miejsca i zwierzęta!
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym tam pojechać. I marzy mi się wycieczka tam, gdzie rośnie herbata. :-)
Wow, ale cudownie! :)
OdpowiedzUsuń